O, witam.
Długi czas byłem sam. Czułem się bardzo wyobcowany, nieobecny, obcy. Wszechmiar morza ogarniał mnie, w pewnym momencie chciałem nawet ułożyć się wśród wodorostów i umrzeć, utonąć, zasnąć, ukołysany ruchem fal.
Po pewnym czasie zacząłem pojmować przyrodę. Jej falowanie na wietrze, tryby, procesy, stworzenia większe i mniejsze drgające jak piana na szczytach bałwanów... Bynajmniej nie śniegowych, oczywista.
Poznałem też Małpy. Nie zwykłe małpy, ale Małpy. Z jednej strony pokraczne i nieporadne pseudokopie mnie, z drugiej idealne stworzenia, dla których ma wyspa od zawsze była domem. Podejrzewam, że z ich perspektywy to ja jestem zabawnym zwierzem.
Dość, że dzięki nim nie jestem nieszczęśliwy ani samotny. W zamian za banana czy pieszczotę są w stanie zrobić dla mnie wszystko. Skaczą pociesznie dookoła skromnego mua, zabawiając, intrygując, czy czasem niemal kpiąc. Choć nie potrafię pojąć ich małpiego języka, tak jak one nie potrafią pojąć moich słów, dyskutuję z nimi, prowadząc filozoficzne dysputy. Są dla mnie towarzystwem, nadzieją i ucieczką, bez względu na ograniczony zakres pojmowania.
Często brakuje mi ludzi. Ludzi takich jak Ty, szanowna przyjaciółko. Rozumnych, pojmujących, żywych. Małpy, jakkolwiek nie były inteligentne, nie są jednak dostatecznymi towarzyszami samopojmowania.
Może potrzebna Ci pomoc? Napisz proszę, postaram się wysłać Ci podstawowe rzeczy.
Pozdrawiam;
Sirius.
P.S
Stań się Paprocią. Na tropikalnej wyspie Jej właśnie i poszukiwania Jej kwiatu najbardziej mi brakuje.
2 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz