14 października 2008

***

Siriusie...

Każdej nocy boję się wejść wgłąb wyspy.
Śpię zwinięta w kłębek, a moje uszy nasłuchują
każdy najmniejszy trzask gałęzi, doszukując się w tym
potencjalnych przyczyn mojej śmierci. Powoli wariuję.

Przez całe dnie wypatruję statku, tankowca, łódki - czegokolwiek.
Może pora się przyzwyczaić i porzucić myśl o domu?

Domu, w którym zawsze pachniało cynamonem. Wiesz...
Mam dwie córki. Wspaniałe, małe istoty.
Mam też męża, wydawało mi się na początku, że nie
zasnę bez niego. Jestem uzależniona od jego zapachu.

Ciągle o nich myślę. O tym co teraz przeżywają, czy sobie radzą.
O tym czy on jeszcze mnie szuka czy już układa sobie życie na nowo.

Co będzie jak wrócę? (Jak myślisz...mamy taką szansę?)

Zazdroszczę Ci Małp. Myślę, że to moja wina, że nawet ze
zwierzętami nie potrafię się zaprzyjaźnić.
Włóczę się jak cień.
Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam, nie mogę nic przełknąć.
Wyglądam z dnia na dzień coraz gorzej i nic, kompletnie nic
nie potrafię na to poradzić.

Mam nadzieję, że to minie.
Brakuje mi ciepła, ludzkiego oddechu, bicia serca,
ust, zapachu dziecięcej skóry.




Podstawowe rzeczy udało mi się zorganizować.
Brakuje mi jednak tytoniu.
Widzisz, nie tylko od zapachów jestem uzależniona...

Brak komentarzy: